Jest taka miejscówka na mojej „zerkaczowej mapie” którą odwiedzam na każdym moim spacerze fotograficznym… osada fabryczna, okolice szkoły muzycznej. W czerwonej kamienicy na parterze jest okno z niebieskimi żaluzjami w którym można zwykle spotkać dwa piękne białe jak śnieg kocury. Tak dla przypomnienie posłużę się archiwum…
Zacytowane fotki są mocno archiwalne, bo pierwsza pochodzi z 2009 a druga 2007 roku. Po tylu latach znajomości z tymi kotami, dziś całkiem przypadkiem udało mi się przejść na drugą stronę lustra. Dzisiejszy spacer z Pawłem „Kangorylem” zakończył się wizytą u „Robacza” czyli właściciela owych białych cudaków. Dżizasss dla mnie to prawdziwa kocia uczta, orgia i co tam jeszcze. Dobrze, że Paweł pędził do domu, bo karta w aparacie skończyła mi się dosyć szybko. Efektów garść poniżej…
no images were found